Lata 30. XX wieku. Dziesięcioletni Alec Ramsey wraz z ojcem podróżuje transatlantykiem. Włócząc się po pokładzie napotyka pięknego czarnego ogiera Blacka. Tego samego wieczoru ojciec Aleca wygrywa w pokera sporo pieniędzy i kosztowności, w tym przynoszącą szczęście figurkę konia. Oddaje figurkę synowi i opowiada mu związana z nią legendę o młodym Aleksandrze Macedońskim, który jako podrostek ujarzmił dzikiego konia i objął go w posiadanie. W środku nocy następuje wypadek – statek tonie, a z katastrofy ratują się tylko Alec i Black, którzy trafiają razem na bezludną wyspę.
Moja ocena: 9/10 („rewelacyjny”) Oparty na prostym, nieco naiwnym scenariuszu film, dzięki wysiłkowi i zaangażowaniu filmowców, został wyniesiony na poziom wizualnego arcydzieła. Zadziwiające jest to, jak można było nakręcić sekwencje godne „Władcy pierścieni” czy „Niekończącej się opowieści” bez niezliczonych zastępów techników od cyfrowych efektów specjalnych. Mocnym atutem „Czarnego rumaka” jest także przekonująca, niezwykle naturalna gra aktorska Kelly’ego Reno – piegowatego dwunastolatka o ciemnych włosach i zielonych oczach. Muzyka i zdjęcia również są na najwyższym poziomie.